I mowa tu bynajmniej nie o primaaprilisowym żarcie, a o zyskującą coraz większą popularność formę rowerowych wyjazdów. Pasjonaci dwóch kółek coraz chętniej traktują rower nie tylko jako formę codziennego środka transportu, ale również jako narzędzie do rywalizacji na długich dystansach. O ile maratony i ultramaratony biegowe są już dość powszechne, o tyle długodystansowe zawody rowerowe dopiero od niedawna zyskują prawdziwe rzesze amatorów.
Rywalizacja!
Uczestnicy chętnie rywalizują, wystawiając na próbę siebie pod względem długości dystansu, szybkości i wytrzymałości, bo bez niej tutaj ani rusz. Ścigać się można w zawodach szosowych, ale są także imprezy dla pasjonatów MTB czy wyścigów na orientację. Trasy przebiegają w malowniczych terenach, zawody zyskują więc dodatkowy wymiar estetyczny. Ultramaratony kolarskie mogą liczyć 500 km lub znacznie więcej. Uczestnik sam ustala czas i miejsce odpoczynku na trasie. Jego zadaniem jest zmieścić się jednak w z góry określonym limicie czasu, co wymaga ogromnej dyscypliny. Koniecznie też musi zameldować się na wyznaczonych przez organizatora punktach kontrolnych. Pomimo wysokiej trudności tego typu zawodów pakiety startowe wyprzedają się jak świeże bułeczki tuż po uruchomieniu zapisów. Jednak do wzięcia udziału w niektórych ultramaratonach wymagany jest wcześniejszy udział w zawodach na krótszych dystansach, choć i tu trasa sięga często ponad 500 km. Śmiałków nie brakuje, a niektórzy potrafią bić nawet własne rekordy na trasach. Nie pozostaje nic innego, jak po prostu dać się wkręcić w ultramaratony!
Chętnie dałbym się wkręcić 😉
Dałbym się wkręcić z chęcią 😀
Bardzo chętnie się dam wkręcić w taki rower 🙂
Bardzo mi się podobają te rowerki
Fajny artykuł, ja bym się dał wkręcić 🙂